O równowadze



Wszędzie wokół widać uśmiechniętych ludzi, zdrowych, pięknych, szczęśliwych, spełnionych. Inni w zasadzie nie istnieją! Każdego dnia świecie słońce, tak, by piękni ludzie mogli na swoich pięknych ciałach nosić piękne, odsłaniające złocistą skórę stroje. Wszystkim się powodzi! Przestronne apartamenty! Praca, którą się kocha! Podróże! Budowanie relacji międzyludzkich! Zdrowy tryb życia! Związki pełne miłości i zrozumienia! I nikt nie przeklina, nikt się nie denerwuje, nikt nie popełnia błędów!

Zaraza ludzi idealnych i wyidealizowanego modelu życia się szerzy, szczęściem tylko w internecie, reklamach, mediach ogółem, nieczęsto w autentycznym życiu. Ale nie mam zamiaru doszukiwać się tu przyczyn takich wynaturzeń, oskarżać społeczeństwo o degenerację, wylewać na nie swoje bolączki. Nie, myślimy o sobie, nie o dziewczynach z Instagrama. My, zwykli śmiertelnicy, obserwujemy tego typu zjawiska nadnaturalne na smartfonach, z reguły traktujemy je z charakterystycznym nam sarkastycznym uśmiechem, kpiną, czasem natomiast pozwalamy być może, żeby ogarnęła nas tęsknota za tym mitycznym życiem, jasnym pełnym... Po prostu pełnym. Gęstej mazi wydarzeń, satysfakcji, niezachwianego systemu wartości, wrażeń, ludzi, energii. Siedząc w pieczarze, raczej nietrudno drwić ze zjawisk nam obcych. Co więcej - „mądrzy” przyklasnęliby nam! Profesorowie, oczytani, rozsądni, zaśmierdziali od niewychodzenia zgadzają się, że kult perfekcji i sukcesu to wielkie bzdury. Mają (w pewnym sensie) rację.

Czasem jednak odnoszę – zdrowe lub niezdrowe – wrażenie, że to rzeczywiście sposób na szczęście. Nie bycie wylizanym i wymuskanym, bieganie wokół z naręczem pozytywnej energii i gospodarowanie każdej swojej godziny, a znalezienie swojej własnej równowagi. Bo skąd w ogóle wziął się ten współczesny archetyp człowieka idealnego? Wymyślili go sami ludzie, z własnej tęsknoty, z własnych marzeń.

Strach – przerażające słowo. Każdy żywy organizm odczuwa go wobec nadchodzącego niebezpieczeństwa, tylko u ludzi ów mechanizm rozrasta się czasem niewyobrażalnie, atakuje przedziwne sfery mózgu. Mówię tu o zjawisku nazwanym przeze mnie zwygodnieniem, a znanym powszechnie jako strefa komfortu, w której z łatwością można się zasiedzieć, a w której każda myśl odbiegająca od ścisłej normy przyprawia o gęsią skórkę. Tu strach napina od palców po włosy długimi nocami, gdy żałosność własnego życia staje się szczególnie odczuwalna, podczas obowiązków, gdy pokonać nas może drobny błąd, w każdej właściwie relacji. Boimy się mówić, myśleć, wyrażać, działać.

Myślisz, że jesteś oczytany, lubisz odkrywać mądrości starych mistrzów i nic więcej poza nimi, poza ułożonymi w stosiki w twojej głowie poglądami nie jest ci potrzebne? Głupstwo. Myślisz, że sztuka to twoja dziedzina i w zasadzie nic poza nią nie jest dla ciebie, a gdy widzisz szkic anatomiczny człowieka, śmiejesz się, bo przecież jesteś humanem, ciebie to nie dotyczy? Myślisz, że jesteś introwertykiem i spotkania z ludźmi czynią cię tylko nieszczęśliwym? Albo ekstrawertykiem i choćby godzina spędzona na samotności, godzina spaceru sam na sam sprawia, że spinają się twoje wnętrzności? Ogromna naiwność. Tak tworzy się strefa komfortu.

Sądzenie, że same marzenia albo sama praca, albo sama mądrość, albo samo imprezowanie, albo sam zdrowy tryb życia, albo sama pasja, albo sami ludzie uczynią cię szczęśliwym, zawodzi na dłuższą metę. Kiedyś miałam się za przewyższającą innych rozumem, uważałam, że jeśli będę tylko pisać, poświęcę się temu całkowicie, to zyskam cudowną wolność, niezależność, i to będzie mi zupełnie wystarczało. Niestety – ludzkie ciało i umysł nie działają w ten sposób. Potrzebują równowagi. I rzeczy miłych, i niemiłych, samotności i towarzystwa, kontemplacji i aktywnego udziału w zdarzeniach. W przeciwnym wypadku pojawia się strach, niepewność, nieszczęśliwość.

Bolesne jest, gdy ktoś lub coś, lub ty sam się o tym przekonujesz, gdy jesteś już zwygodniały. Tym jest gwałtowne wychodzenie ze strefy komfortu. Ale jak potrzebne to jest przez całe życie, nie tylko jeden raz! Ciągłe przypominanie sobie, żeby się nie zasiedzieć, że nie można zamknąć się na świat, owinąć swoich myśli klamrą cenzury, że trzeba czasem zamiast zbytniego myślenia działać spontanicznie, a czasem – zamiast bezmyślnego działania – pomyśleć.
Boisz się prostych rzeczy? Boisz się wyjść przed dom i przebiec stu metrów? A może zamknąć w pokoju i chwilę posiedzieć w ciszy, bo wówczas dają się usłyszeć straszne myśli? Boisz się zatańczyć? Zagadnąć? Odmówić? Uzewnętrznić?

Jeśli się boisz, to napij się dużo wody, dużo pooddychaj i uspokój. Wiele osób ma tak stwardniałe schematy myślenia i postępowania, że ogromną trudnością jest ich ruszenie. Wyjdź na dwór, usiądź pod drzewem i poczuj ukojenie. Posłuchaj Vashti Bunyan. Pomyśl, że ostatecznie nie znaczysz na wielkim świecie zbyt wiele, ale też nie usprawiedliwiaj się tym. Zastanów się, czego chcesz, a czego nie. Daj dojść do głosu swojej podświadomości – co strasznego wcisnęła ci ostatnio do snu? Rób rzeczy, które wydają ci się nie do pomyślenia, rzeczy, których się boisz. Posłuchaj „Runaway” Aurory Aksnes i nie „odkładaj smutku (lub czegokolwiek, co wypierasz) na najwyższą półkę”. Pozwól, by kamień w tobie się kruszył, poczuj wyższość. Pogódź się ze sobą.

Możemy z pewnością mówić o niezależnej naturze kotów i czułej, wiernej naturze psów. Człowiek jest dalece zbyt skomplikowany na tak śmiałe stwierdzenia. Jest sporo racji w złotym środku, lecz jest on uniwersalny, obity szarą tkaniną. Dlatego każdy powinien na własną rękę znaleźć sobie taki środek, który będzie w sam raz dla niego, w którym nie będzie mu zbyt wygonie, ale dobrze. Który połączy wszystkie dziedziny życia, stworzy je takim, że będzie można się w nim zakochać.

Jak ma się to do idealnych ludzi z mediów społecznościowych czy okładek „Przyjaciółki”? Te osoby łączą w sobie wszystkie elementy, których pożądać może przeciętniak, o których skrycie może marzyć pozorny cynik. Mają wszystkiego w sobie pełno, aż przelewa się z nich szczelne wypełnienie czasu. Nam wystarczą takie proporcje, byśmy mieli czas na oddychanie i znaleźli swoją osobistą równowagę. Byśmy byli pośrodku.


Komentarze